wtorek, 23 maja 2017

Cień




Zapraszam do czytania książki, mojego autorstwa. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Jeśli tak, to proszę o przesyłanie dalej i komentowanie.
To dla mnie wielka szansa, z góry dziękuję za pomoc!

środa, 12 października 2016

Rozdział 9



- Ilu dziewczyną powiedziałeś, że jeśli ona będzie twoja, ty będziesz jej?
- Hope...
*
- Bądź mężczyzną Styles.. - wymamrotałam, a on podszedł do mnie i usiadł na skraju łóżka.
Milczał jakby starał sobie ułożyć odpowiednią odpowiedź w głowie ale żadna nie była dostateczna by mógł ją wymówić na głoś. Moje rozczarowanie jego osobą wciąż rosło i już nie wiedziałam czy podoba mi się on czy jego kłamstwa.
- Musisz wiedzieć, że cisza też jest odpowiedzią.
- Tylko jednej dziewczynie. 
- Calum powiedział coś innego - wyszeptałam czując jak palą mnie oczy, a serce podchodzi mi do gardła - Nie mogę być twoja wiedząc, że ty nigdy nie będziesz mój... to jest za trudne.
- Po co miałbym kłamać? Mogę opowiedzieć ci historię o nastolatku i dziewczynie, którą kochał nad wszystkich - przyglądałam mu się uważnie czekając aż zacznie kontynuować -  byli ze sobą ponad dwa lata. Przyjaźnili się jeszcze z jednym chłopakiem. Byli zawsze razem i to od najmłodszych lat. Ale pewnego dnia się pokłócili, a ona całkiem przypadkowo zapomniała powiedzieć mu, że wyprowadza się na drugi koniec świata. Powiedziała swojemu przyjacielowi, a on przekazał to temu zakochanemu idiocie. I wiesz co on zrobił?
Pokiwałam przecząco głową nie wiedząc co mam powiedzieć.
- Wsiadł w pierwszy samolot i pognał za nią, a gdy ją zobaczył ona powiedziała mu że to koniec. Tak po prostu. Odesłała go z kwitkiem z powrotem do domu. Od tamtego czasu nie mieli ze sobą kontaktu, a on boi się jak cholera każdej osoby, która jest dla niego ważna. Wszyscy ode mnie odeszli Hope. Twoje życie jest za trudne? Nawet nie wiem jak wyglądają moi rodzice. Moja dziewczyna zostawiła mnie bez większego powodu. Calum wiedział gdzie ona jest i nie odezwał się nawet jednym słowem dopóki nie zagroziłem, że zrobię mu krzywdę. Potem szło z górki.. stałem się taki jaki jestem teraz i uwierz, że sam czasami się tego boję ale  już nikt mnie nie rani.
Nie wiedziałam czy mogę się odezwać więc po prostu go przytuliłam. Nie odepchnął mnie, położył głowę na mojej klatce piersiowej dzięki czemu słyszałam jak drży mu oddech. Wplotłam palce w jego gęste loki i nuciłam piosenkę, którą zawsze śpiewał mi tata gdy byłam smutna. Co jeszcze miała zrobić? Mogłam tylko być przy nim bo przecież nie zmienię jego gównianego dzieciństwa, nie sprawię, że dziewczyna, którą kochał wróci do niego, nie potrafiłam mu pomóc ale wiedziałam, że mogę przy nim być. On nie kłamał...
Harry-2
Calum-1
I chyba na tym nasza gra się kończy. Nie mogłam już dłużej walczyć z własnymi uczuciami wiedząc, że są one na tyle stabilne, że nie zmienią się przez dłuższy okres czasu.
Pocałowałam go w czubek głowy i starałam się nie rozpłakać.
- Chciałabym iść spać.
- Pójdę do domu w takim razie...
- Nie - wyszeptałam - chcę byś został przy mnie. Połóż się obok mnie i spraw by koszmary znowu odeszły.

***
Obudziłam się sama. Szczerze liczyłam na obecność bruneta obok mnie ale wiedziałam, że nie mogę go trzymać na smyczy. Nie należy do osób, które pozwolą sobie na ograniczenia. Dobrze o tym wiedziałam. Zauważyłam, że na stole leży koszula Harry'ego oraz karteczka z napisem:
"Ty będziesz w niej wyglądać o niebo lepiej xx Harry"
Uśmiechnęłam się szeroko. Wzięłam ubrania na zmianę i powędrowałam w kierunku łazienki. Po szybkiej kąpieli zaczęłam myć zęby i rozczesywać włosy. Odkąd poznałam Harry'ego stałam się bardziej pewna siebie i było to po mnie widać. Z szarych i nijakich ubrań powoli przerzucałam się na takie, które przyciągały uwagę. Nasunęłam na nogi czarne rurki z wydartymi kolanami oraz czarne vansy. Zwykły czarny t-shirt pasował idealnie do koszuli bruneta. Może była mi trochę za duża ale czułam się w niej idealnie. Pachniała nim więc przez cały czas gdy miałam ją na sobie czułam się tak jakby on stał za mną. Ostatni raz spojrzałam w lustro i wyszłam z pokoju. W kuchni siedziała Holly z mamą i szeptały coś do siebie, a gdy mnie zobaczyły od razu zamilkły.
- Jak się czujesz?
- Już lepiej. Co staracie się przede mną ukryć?
- Nie mam pojęcia o co ci chodzi - wymamrotała Holly zaciskając pięści.
- Znam was. Co się dzieje?
- Nauczycielka dzwoniła i powiedziała nam co się stało. W szkole martwią się, że zadajesz się z Harrym Styles. Wiem, że to wnuk pani Meg, a ona jest wspaniałą osobą ale nauczyciele twierdzą, że masz wielkie możliwości. Na razie zajmujesz pierwsze miejsce na liście najlepszych uczniów, a on jest przy samym dole. Nie chcemy żeby miał na ciebie zły wpływ kochanie - przełknęła głośno ślinę - Może lepiej by było gdybyś się z nim nie spotykała. 
- Mamo... nie wiesz jaki jest. Zdaję obie sprawę z tego co o nim mówią ale on nie jest zły. Daj mu szansę, zobaczysz, że jeśli się stara to wszystko potrafi zrobić. Jeśli chodzi o oceny to spokojna głowa, radzę sobie w szkole i wiem, że mogę dodatkowo mu pomóc.
- Nauczyciele mówią..
- Nie obchodzi mnie co ci powiedzieli. On nie jest zły, może i jest trudny i czasami zachowuj się nie odpowiednio ale nigdy nie zrobiłby niczego co by mnie skrzywdziło. Rozumiesz?
- Znasz go za krótko żeby móc to wiedzieć.
- Spytaj się pani Meg, powie ci dokładnie to samo co ja. On jest dobry.
- Niech ci będzie. Porozmawiam z nią ale jeśli za miesiąc zobaczę, że przestajesz sobie radzić, a on wciąż będzie no.. sobą to będziesz miała zakaz spotykania się z nim.
- To niesprawiedliwe! - krzyknęłam - Gdyby tata żył wziąłby moją stronę, zawsze wierzył, że każdy jest dobry. Czemu ty nie potrafisz?
- Nie mów o tacie. To niesprawiedliwe.
- Po prostu nie lubisz słyszeć prawdy.
Zdenerwowana wyszłam z domu i przebiegłam przez ulicę. Wylądowałam pod drzwiami domu Harryego i zaczęłam dzwonić dzwonkiem. Po chwili otworzyła mi urocza staruszka i nie pytając nawet o co chodzi wpuściła mnie do środka. W salonie siedział brunet i jakiś ciemno włosy chłopak. Spojrzeli na mnie w tym samym momencie, Harry miał rozcięcie na górnej wardze, a mulat podbite oko.
- Hej - wymamrotałam przyglądając im się uważnie.
Brunet podszedł do mnie całując mnie w czoło na co Pani Meg westchnęła i pokręciła głową.
- Co ja z wami mam dzieciaki. Teraz jeśli się nie obrazisz Hope, chciałabym najpierw usłyszeć co mój wnuczek ma mi do powiedzenia.
- Babciu...
- Mów i to od razu. Denerwowanie staruszki powinno być uznawane za zbrodnię.
- Poszliśmy do szkoły odebrać moje papiery. Te, które chciałaś przechowywać w domu na wszelki wypadek. Pech tak chciał, że przed wejściem spotkaliśmy Caluma. Pamiętasz go? 
- Oczywiście. Z tym małym urwisem zawsze były same problemy. 
- Stał ze swoimi znajomymi i zaczął mówić o Hope.  Nie wytrzymałem. Powinienem się opanować, przepraszam.
- Ojj Heri. A Ty jak się czujesz Zayn?
- Dobrze, dziękuję. 
- To ja ci dziękuję za to, że broniłeś mojego wnuczka.
- Ktoś musi to robić. 
Wtuliłam się mocniej w bruneta i zaciągnęłam zapachem jego skóry. Objął mnie ramieniem i ucałował mój skroń. Tego mi brakowało. Szczypty ukojenia.
- Nie możesz się bić tylko dla tego, że ktoś o mnie wspomni.
- Gdybyś usłyszała co o tobie mówił.. Nikt nie ma prawa tak nawet o tobie pomyśleć.
- Potrafię sobie radzić z plotkami i krzywymi spojrzeniami Harry. Może nie wyglądam na silną ale na prawdę potrafię się o siebie zatroszczyć.
Brunet zdecydowanie pokręcił przecząco głową i usadowił mnie na kanapie. Spojrzałam zdziwiona w stronę pani Meg ale ona tylko uśmiechnęła się porozumiewawczo i gestem ręki wskazała by Zayn poszedł z nią do kuchni. Harry ukląkł przede mną chwytając moją twarz w dłonie.
- Może i byłaś w stanie radzić sobie przez ten cały czas ale już nie musisz. Zaopiekuje się tobą Hope.
- Nie skrzywdzisz mnie prawda?
- Nie - wyszeptał pocierając dłonią o mój policzek.

niedziela, 17 kwietnia 2016

Rozdział 8



Ludzie byli tacy jak zawsze. Ciekawi... Widziałam ich twarze, które były jednym wielkim znakiem zapytania, a może to my nim byliśmy.
Przyglądałam się Harry'emu, który uśmiechał się szyderczo do każdego napotkanego chłopaka, który spróbował się na mnie spojrzeć. Cały czas trzymał mnie za rękę i nie wyglądało na to żeby choć w małym stopniu chciał ją puścić. Nie przeszkadzało mi to ale przez cały ten czas miałam wrażenie, że wydarzy się dziś złego i mój zamek z kart runie na ziemię. 
Chciałabym żeby ta bańka, którą otaczałam się przez parę dni nie prysła ale to za dużo. Nie mogę prosić o tak wielkie rzeczy. Ten chłopak jest tak bardzo wybuchowy... on jest benzyną, a ja odpaloną zapałką. W końcu będziemy za blisko i wszystko dookoła stanie w płomieniach. 
Już nie będzie domku z kart. Nie będzie mojej bańki ani nawet schronu, w którym mogłabym przeczekać niebezpieczny czas. Wszystko przykryje gruz wspomnień i rozpaczy. 
Wiem, że tak będzie i ta myśl wcale nie pomaga mi przetrwać. 
- Ziemia do Hope - powiedział pstrykając mi palcami przed twarzą - mówię do ciebie już od paru minut.
- Przepraszam, zamyśliłam się.
- Widziałem mała. Na tej lekcji będziesz miała szansę porozmawiać z Hoodem ale już na następnej masz siedzieć obok mnie. Rozumiesz?
- Tak.
- Grzeczna dziewczynka - wyszeptał mi w usta.

Siedziałam już na swoim miejscu cały czas czując na sobie wzrok bruneta, który nie dawał mi szans na zapomnienie o jego obecności w tej klasie. Czekałam na Caluma i miałam szczerą nadzieję, że zrozumie mnie i między nami będzie tak jak wcześniej. 
- Witaj piękna - usłyszałam znajomy głos i od razu się uśmiechnęłam.
- Hej..
- To rano to już nie była nauczka dla Styles'a prawda?
Spojrzałam na niego i nie wiem czemu ale na prawdę było mi przykro. Znał odpowiedź i wiem, że to sprawiało mu ból. 
Może miał co do mnie większe nadzieje. 
Może widział we mnie to co ja w Harrym. 
Może chciał to we mnie widzieć.
- Wiem, że dzisiaj mieliśmy iść na randkę ale ja nie mogę... zrozum mnie, on na prawdę nie jest taki zły.
Tym razem to ja chciałam wierzyć w to co mówię. Że Harry nie jest potworem. Że nie ma swojej mrocznej strony, która mnie przeraża. Ale prawda przecież była inna... i dobrze o tym wiedziałam.
- Nie ma sprawy. Tylko obiecaj, że będziesz na niego uważać. Znam go od lat Hope i wiem, że krzywdzi ludzi, z którymi przebywa. Tych którzy w niego wierzą i go kochają. 
- Będę ostrożna ale wydaje mi się, że ze mną jest inaczej...
- Na pewno nagadał ci głupot. Nazwał cię piękną i powiedział, że będzie twój jeśli będziesz robiła to co on chce. Hope otwórz oczy, on nie jest dobry.
Trzask! Moja bańka mydlana właśnie pękła i zostawiła po sobie tylko nie miły smak rozczarowania. Otworzyłam szerzej oczy i modliłam się by to nie była prawda. On wcale tego nie powiedział... Ze mną jest inaczej. Ja nie jestem jak reszta dziewczyn. On nie jest obojętny.. nie jeśli chodzi o mnie. 
Spojrzałam ponad ramię Caluma i zobaczyłam moją największą nagrodę i karę. Gdy zobaczył, że patrzę na niego uśmiechnął się i puścił mi oczko ale moje rozczarowanie nie ustąpiło. Wzmacniało się z każdą sekundą. Oddychało mi się coraz gorzej aż w końcu odpłynęłam. 

~P.O.V. Harry~

Rozmawiali już od paru minut i po minie Hope mogę szczerze powiedzieć, że nie wyglądała na szczęśliwą. W końcu jej twarz przybrała wyraz głębokiego zdziwienia. Spojrzała na mnie, a ja chcąc ją rozluźnić puściłem jej oczko. I wtedy to się stało.
Jej oczy powoli się zamknęły, a ona opadła na podłogę. Krzesło uderzyło o ziemię, a ja byłem w tak wielkim szoku. Nie wiedziałem co mam zrobić. Rzuciłem się do przodu podnosząc ją z podłogi. Hood siedział nie ruszając się. Chyba nie tylko ja byłem w szoku. Otuliłem ją ramionami i zanim nauczycielka zdążyła powiedzieć chociaż jedno zdanie wyszedłem z sali biegnąc do pielęgniarki. Modląc się by była dziś w szkole. 
Gdy zobaczyłem jej gabinet odetchnąłem z ulgą drzwi były otwarte, a Hope dalej się nie budziła. Wpadłem do środka prawie przewracając się o własne nogi. Kobieta spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
- Zemdlała - powiedziałem kładąc ją na łóżku, które stało pod ścianą. 
- Wyjdź na chwilę.
- Nie - powiedziałem stanowczo - chcę tu byś gdy się obudzi. Ja muszę być obok niej.
- Skoro tak mówisz.
Kobieta przez parę minut kręciła się koło niej, sprawdzała czy oddycha i mówiła do niej tak długo, aż otworzyła oczy. Od razu znalazłem się obok niej i chwyciłem jej rękę przyciskając ją do swoich ust.
- Zabiorę cię do domu. Musisz odpocząć - powiedziałem.
- Pan Styles ma rację. Powinnaś się przespać, wygląda to na zmęczenie albo większy szok. W każdym bądź razie niech ktoś ma na ciebie oko. Czy mam zadzwonić po twoich rodziców?
- Nie - wychrypiała.
- Ja ją zabiorę i zajmę się nią.
- Dobrze, tylko proszę zadbać o to żeby dużo piła. Nie chcemy żeby to zdarzyło się drugi raz.

Już po chwili jechaliśmy autem. Patrzałem na nią co jakiś czas ale ona się nie odzywała. Patrzyła tępo w jedno miejsce i mruczała coś pod nosem. Nie wyglądała najlepiej. Była blada i zachowywała się jakby była w innym świecie. Już parę razy starałem się do niej odezwać ale jako odpowiedź dostawałem tylko ciszę.
Nie wiem dlaczego ale na prawdę się o nią martwiłem. Nie była moja.. Nawet nie wiem czy bym chciał żeby była. Może problem nie polegał na tym czy ona będzie moja czy nie. Raczej na tym, że ja nie chcę być własnością kogokolwiek. Ludzie ranią... zawsze ranili. Ale może ona jest inna.

~P.O.V.Hope~

Leżałam już w swoim pokoju. Na stoliku obok mnie stała szklanka wypełniona wodą, obok niej znajdował się mój telefon i kluczę. Wszystko w moim pokoju było jak zawsze. Poza jedną rzeczą... raczej osobą. Na krześle w koncie stołu siedział brunet i czytał coś na komórce. Uśmiechał się co jakiś czas... coraz bardziej wierzyłam w słowa Caluma. Może nie byłam jedyną dziewczyną z którą się spotykał.
- Harry na prawdę nie musisz tu siedzieć. Czuję się już lepiej.
- Nie obchodzi mnie to. Na prawdę Hope. Zostanę tu tak długo jak będę mógł, wolę nie zostawiać cię samej.
- Dobrze ale będziesz mi musiał odpowiedzieć na parę pytań.
- Pytaj.
- Ilu dziewczyną powiedziałeś, że jeśli ona będzie twoja, ty będziesz jej?
- Hope...

piątek, 15 kwietnia 2016

Rozdział 7




Nie wiem ile czasu minęło zanim się zatrzymaliśmy. Nie wiem ile zajęło mi wyjaśnienie tej całej sytuacji przy wyjściu. Nie wiem ile przejechałam kilometrów tego wieczoru, ani tego jak bardzo byłam oczarowana tym chłopakiem, który siedział właśnie obok mnie.
To wszystko wydawało się złe. Tak cholernie złe, że oczekiwałam trzęsienia ziemi by pokarało mnie za to nieczyste zagranie. Calum był dobrym chłopakiem, może i nawet za dobrym. Ale gdy patrzyłam na Harry'ego wiedziałam, że nie ciągnie mnie do światła.
Harry:1
Calum:1
W samochodzie pachniało papierosami i tanim winem, czułam się nieswojo ale to zmieniło się gdy brunet położył mi swoją dłoń na nogę. Zerknęłam na niego kontem oka i uśmiechnęłam się szczerze. Podobał mi się, nawet bardzo i wykorzystywał to w jaki sposób działa na inne dziewczyny. Robił to z dziecięcą łatwością. Może chciał mieć je wszystkie... ale nie kochał żadnej. Ustawiają się do niego w kolejce, która prowadzi tylko do złamanego serca i ja robię w tym momencie to samo. 
Może ze mną jest inaczej, bo przecież gdyby w żaden sposób mu nie zależało nie robił by tych wszystkich rzeczy. Nie tulił mnie gdy śnił mi się koszmar, nie całował przy wszystkich, nie pokazywał swojej zazdrości gdy siedziałam z Calumem. Przez cały czas jazdy w myślach odtwarzałam rozmowę z Dan. Jak mówiła, że Harry przy mnie wydaję się być inny. Ja przy nim też. Stawałam się bardziej otwarta, od pierwszego dnia. Bałam się go ale dzięki temu poznałam Dan. Potem Caluma. I teraz siedziałam obok najprzystojniejszego chłopaka w całej szkole i czułam się dobrze. Na prawdę dobrze.
- Gdzie mnie zabierasz?
- Znajomy ma kawiarnię. Zamyka szybo ale pozwolił mi zabrać cię tam, żebyśmy mogli być sami.
- Całkowicie sami?
- A co? Chcesz jeszcze kogoś zaprosić na naszą randkę? - zapytał śmiejąc się łobuzersko
- Nie..
Więcej się nie odezwał. Spędziliśmy resztę jazdy w ciszy ale była ona przyjemna. Co jakiś czas było słuchać tylko jego ciche pomrukiwanie i mój chichot gdy robił głupie miny. W snach i szkole zgrywał chłopaka bez uczuć ale teraz był zwykłym nastolatkiem z szczerym uśmiechem na rozpromienionej twarzy, która była odzwierciedleniem szczęścia. Tak samo jak moja.
Z minuty na minutę byłam coraz bardziej pewna, że jutro wieczór spędzę w domu albo u boku Harry'ego. Co więcej coraz częściej w mojej głowie pojawiała się myśl, że może nam się udać. 

Siedzieliśmy w ciemnym lokalu oświetlony tylko białymi lampkami choinkowymi. Znajdowało się tu dużo poduszek i małych stolików z kanapami dookoła. Panowała przytulna atmosfera ale między nami było coś nie tak. Gdy tylko się tu zjawiliśmy w oczach chłopaka znowu pojawił się mrok. Nie wiem czym było to spowodowane. Było tak jak wcześniej.. Nie potrafię go rozgryźć.
- Chcesz się czegoś napić? 
- Chętnie - odpowiedziałam uśmiechając się do niego.
Nie odwzajemnił uśmiechu ale już po chwili siedział obok mnie podając mi do ręki kubek z zieloną herbatą. Nie wiem jak to zrobił ale od razu trafił w mój gust. Tym razem cisza mnie dusiła. Nie potrafiłam patrzeć na niego i dłużej zastanawiać się co zrobiłam nie tak.
W końcu podniósł na mnie wzrok, a moje ręce powędrowały na jego twarz, a usta złączyły się z jego. Położył mnie na kanapie, na której siedzieliśmy i powoli całował moją szyję.
- Lubię gdy wykazujesz zainteresowanie moją osobą.
- Lubię gdy mnie dotykasz - wyszeptałam.
- Ja? A nie Calum?
- Tylko ty...
- Będę to robił częściej ale pod jednym warunkiem. 
- Jakim? 
- Musisz się zachowywać jakbyś była moja, a wtedy na pewno tak się stanie.
Głupku... Ja już jestem twoja ~ pomyślałam uśmiechając się. Jako moją odpowiedź przyciągnęłam go do siebie i mocno objęłam.

Po randce wróciłam do domu cała w skowronkach. Położyłam się i spokojnie przespałam całą noc. Rano jak zawsze wyszykowałam się do szkoły i gdy już chciałam wychodzić na autobus, zastałam na podjeździe auto Harry'ego. Zdziwiona rozejrzałam się dookoła ale nie zauważyłam go. 
Nie powiem... liczyłam na to, że będzie na mnie czekał.
- Długo każesz na siebie czekać.
Usłyszałam za sobą szorstki głos więc od razu się odwróciła. Stał tam brunet w podartych spodniach. Miał na sobie czarny t-shirt, bordową koszulę w kratę i do tego czarny kapelusz. Wyglądał olśniewająco i żałuję, że ja nie wyglądałam lepiej.
- Harry... - wyszeptałam.
On na prawdę tu był i czekał na mnie. Właśnie na mnie. Uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej. Dotknęłam jego twarzy, a on przyciągnął mnie bliżej.
- Co dzisiaj powiesz pieprzonemu Hood'owi?- zapytał przegryzając dolną wargę. O boże..
- Że bardzo go przepraszam ale nie mogę z nim dziś wyjść ponieważ mam inne plany.
- Grzeczna dziewczynka - powiedział całując mnie w czoło - A teraz wsiadaj do auta. Jedziemy do szkoły, a potem Cię gdzieś zabiorę.
- Kolejna niespodzianka?
- Można tak powiedzieć. Przedstawię Ci mojego znajomego.
- Tego co był umm.. nie ważne.
- Chciałaś powiedzieć w więzieniu? Tak właśnie tego. Kiedyś Ci opowiem prawdę o jego odsiadce.
- Dobrze - powiedziałam bawiąc się jego włosami - W szkole będziesz inny prawda?
- Nie mogę zgrywać romantyka przy ludziach, mała. Wolę gdy się mnie boją nic chcą zaprzyjaźnić.
- Tylko mnie nie rań... Odwołanie randki nie trwa wiecznie.

Podróż minęła nam w ciszy. Żadne z nas się więcej nie odezwało. Wysiadając z auta prawie przewróciłam się o własne nogi ale w ostatniej sekundzie Harry zdołał mnie ocalić.
- Dziękuję - powiedziałam starając się go wyminąć.
- Zaczekaj - wychrypiał przyciągając mnie w stronę auta.
Posadził mnie na masce samochodu i obdarzył gorącym pocałunkiem. Wplotłam palce w jego włosy przy okazji zrzucając jego kapelusz na ziemię. Zaśmiał się pod nosem gryząc delikatnie moją wargę.
- Pamiętaj Hope...masz zachowywać się jakbyś była moja.
- A co ja będę z tego miała?
- Ja będę się zachowywał jakby był twój.
- Mój?
- Nie widzę tu innej dziewczyny, która jest tak piękna bym mógł powiedzieć, że chcę być jej.
Moje serce zatrzepotało ale moja twarz przybrała kolor krwistej czerwieni. W oddali zobaczyłam Caluma. Uśmiechał się ale gdy zobaczył, że obok mnie stoi Harry posmutniał i odszedł. Ostatni raz spojrzał w moją stronę, a jego wzrok mówił: obok ciebie miałem stać ja.

środa, 11 lutego 2015

Rozdział 6

- A gdybyś dostała lepszą propozycję? - szeptał, a jego oddech odbijał się echem od mojej skóry.
- Jaką?
- Pójścia na nią ze mną...


Wpatrywałam się w niego szukając najmniejszego znaku sarkazmu, żartu bądź czystej drwiny ale jego ton głosu był jak najbardziej poważny. Nie wiem czy to dobry moment na podsumowanie tego tygodnia ale w tej chwili nie mam nic lepszego do roboty.
1) Poznałam chłopaka ze swoich koszmarów
2) Znalazłam azyl, który mnie przed nim chronił
3) Mój azyl przestał istnieć
4) Spędziłam noc w objęciach diabła
5) Przestałam się go bać, jednak tylko na chwilę
6) Spotkałam Calum'a, który wydaje się być aniołem
7) Zostałam zaproszona na prawdziwą randkę
8) I na randkę "zastępczą"
9) Chcę pójść na obie
Brunet dotknął mojej twarzy wierzchem dłoni, po czym powoli zaczął całować moją szyję tak, że po całym moim ciele rozniosły się dreszcze. Znów czułam się tak jak rano, Pozbawiona lęków i będąca w gotowości na dalsze jego wyczyny. I choć muszę przyznać, że ten chłopak jest okropnie zmienny.. chyba na prawdę go polubiłam. Może nie zwariowałam na jego punkcie, może nie zakochałam się po uszy, ale jestem pewna tego, że ten sam chłopak, który groził mi jeszcze wczoraj i ten przy, którym obudziłam się dziś rano jest dla mnie kimś więcej. Lecz na ile jestem wstanie sobie pozwolić? Na ile procent mu wierzę? I najlepsze pytanie. Na ile, to wszystko wokół okaże się prawdą?
Chwyciłam jego twarz w swoje dłonie, po czym zachłannie wpiłam się w  jego usta. Harry przycisnął mnie do siebie, chwytając mnie za kark. Kiedy odsunęłam się od niego na odległość mniej więcej trzech kartek papieru, muskając palcami jego włosy powiedziałam coś co do końca miało zmienić moje życie. 
- Dobrze. Ale jeśli zrobisz coś co mi się nie spodoba, jutro pójdę na drugą randkę z Calum'em.
- Jedna szansa, by cię przekonać? - zadrwił oblizując dolną wargę.
- Twoja jedyna szansa - wyszeptałam kładąc mu rękę na ramieniu - A teraz chcę wrócić i dokończyć lunch.
- Jak chcesz - zaśmiał się - ale idę tam z tobą.
- Harry.
- Stop - powiedział przytykając mi palec do ust - Już mówiłem, że będę bronił tego co jest moje.
- Nie jestem twoja.
- Jeszcze nie jesteś.

Tak jak myślałam, po tamtym zajściu w klasie zmieniło się dość sporo. Nie minęła nawet godzina, a zostałam ogłoszona dziewczyną Harry'ego Styles'a, chociaż nie była to prawda. Plotka za plotką i nim się obejrzałam znałam wszystkie swoje sekrety, które zostały wyssane z palca. O naszym rannym pocałunku mówiła cała szkoła, pomijając parę osób, które starały się to wyprzeć z pamięci. 
Siedziałam właśnie z Daniel na ławce przed klasą gdy nagle podeszła do nas dość mocno umalowana brunetka. Jej oczy były brązowe niczym świeżo zaparzona kawa i wyrażały tylko jedno... zniesmaczenie. 
- Hope, prawda?
- Tak - wychrypiałam patrząc przerażona na Dan, która nie wyglądała o wiele lepiej ode mnie.
- Jestem byłą dziewczyną Harry'ego i jeśli wydaje ci się, że tak po prostu możesz go sobie obwinąć wokół małego palca to się sporo mylisz. Mam zamiar sprawić, że do mnie wróci i jeśli po drodze napotkam ciebie, zgniotę cię jak robaka. Rozumiesz?
Nie wiedząc co mam zrobić zaczęłam się śmiać panicznie. Był to chichot przesiąknięty strachem ale ona chyba nie zdawała sobie z tego sprawy. Zza jej pleców ujrzałam czuprynę loków i nie wiem dlaczego odetchnęłam z ulgą. Już po chwili przy moim boku stał on... i wyglądał idealnie.
- Twoja była dziewczyna przyszła na pogawędkę - wymamrotałam czując jego rękę na moich plecach gdy usiadł koło mnie.
- Dziewczynę? - loczek uważnie skanował brunetkę, po czym wybuchł śmiechem.
Nie wiedząc o co chodzi zaczęłam chichotać razem z nim, po czym dołączyła się do nas również Dan.
- Fakt, że na jednej imprezie postawiłem ci drinka, a potem nadzwyczajnie w świecie tańczyłem z tobą, nie czyni nas pary - mówił przez śmiech - ubzdurałaś coś w sobie w tej twojej malutkiej główce, a teraz zjeżdżaj i nie wracaj. Bo jak cię zobaczę będziesz miała kłopoty.
Otworzyłam szeroko usta zdziwiona jego słowami. Czy on naprawdę byłby w stanie skrzywdzić tą dziewczynę? Raczej tak.
Calum-1
Harry-0
A gra się dopiero zaczyna... Brunetka odeszła od nas, a w jej oczach zaświeciły łzy. Było mi jej szkoda, pomimo tego, że zachowała się jak zwykła szmata. Widziałam jak patrzyła na Harry'ego i nagle zaczęłam się zastanawiać czy ja kiedykolwiek na kogoś tak spojrzę.
- Nie zawracaj sobie nią głowy, to wariatka - powiedział obejmując mnie ramieniem.
- Słyszałeś już plotki?
- Trudno było by ich nie usłyszeć. Najlepsza była ta, że jesteśmy parą od roku i przeniosłaś się tu specjalnie dla mnie.
- Wybacz ale nie zrobiła bym tego, a na pewno nie dla ciebie.
Dan wybuchła śmiechem i tylko wypatrywała reakcji Styles'a.
- Jeszcze zobaczymy skarbie - powiedział całując mnie w usta, po raz trzeci tego dnia, a mi nadal się to podobało - bądź gotowa o siódmej, mam zamiar cię do siebie "przekonać".
Powiedział robiąc w powietrzu cudzysłów. Już po chwili go nie było, zniknął mi z pola widzenia i po raz kolejny zostałam sam na sam z Daniel, która nadal chichotała pod nosem.
- Wyglądacie komicznie, on jest taki inny... myślisz, że się zmieni? - spytała wypatrując go w tłumie uczniów, którzy powoli kierowali się ku klasą.
- Nie - wyszeptałam podążając za jej wzrokiem, dostrzegłam go jak kłócił się z jednym z starszych chłopaków - Tacy jak on nigdy się nie zmieniają.
- Masz zamiar dać mu szansę? 
- Nie wiem Dan... nie wiem czy na nią zasługuje.
- Przez cały czas myślałam, że jest brutalem ale gdy go dzisiaj zobaczyłam z tobą... chyba pierwszy raz szczerze się uśmiechał i nie był taki..
- Przerażający? - dokończyłam za nią zdając sobie sprawę z tego, że może ma racje.
- Tak. Widzę jak na niego patrzysz i wydaje mi się, że on patrzy tak samo na ciebie ale nie jestem w stanie was do końca rozgryźć.
- Wczoraj go jeszcze nienawidziłaś - przypomniałam jej patrząc na nią spod byka.
Wiedziała, że mam racje. Wiedziała jaki jest niebezpieczny i wiedziała co robił w przeszłości. Wiedziała o wiele więcej na jego temat niż ja i pomimo to uwierzyła w jego zmianę? Jak to możliwe, że tak mądra dziewczyna nabrała się na jedną z jego gierek? Jak to możliwe, że ja też to zrobiłam...
- Wczoraj był inny...

Po szkole udało mi się złapać ostatni autobus dzięki czemu bez problemu dostałam się do domu, w którym już czekała moja rodzicielka i ciekawska Holly. Plotki roznoszą się szybciej niż myślałam.
Mama zadała tylko jedno pytanie, które miało związek z wczorajszym wieczorem. Pytała czy nie jestem na nią zła za tą niespodziankę. Nie byłam..
Natomiast moja własna siostra zasypywała mnie pytaniami już od godziny, a ja nadal nie wiedziałam jak mam na nie wszystkie odpowiedzieć.
- Czyli to wszystko to tylko plotki?! - wykrzyknęła w końcu zdenerwowana moimi wymijającymi odpowiedziami. 
- Nie do końca - westchnęłam - z tym pocałunkiem to akurat prawda.
- Ale nie jesteście razem?
- Nie. Nie musisz zadawać tego pytania po raz setny.
- Więc dlaczego na to pozwoliłaś?
- Nie wiem! Na prawdę nie wiem... może pod wpływem adrenaliny lub czegoś tam innego ale muszę przyznać, że było wspaniale.
- O mój boże! Ty sie rumienisz! Może zostanę rodziną z samym Harry'm Styles!
- Nie wybiegaj tak w przyszłość ponieważ pojawił się ktoś jeszcze.
- Lecisz na dwa fronty? - zapytała unosząc jedną brew.
- Calum Hood, mówi ci to coś?
- Zayn opowiadał o nim trochę, podobno zabrał Harry'emu kiedyś dziewczynę. Coś w tym stylu.
- Zaprosił mnie na randkę.
- Odmówiłaś prawda? - spytała patrząc na mnie zabijającym wzrokiem.
- Zgodziłam się.
- Przecież Harry go zabije!
- Nie zrobi tego.. ponieważ dzisiaj też idę na randkę. Właśnie z nim.
- I jeszcze nie zaczęłaś się szykować?
- Myślisz, że muszę się przebrać?
- No chyba nie masz zamiar pójść w tej bluzce! Ja ci tu za raz coś wyszuka, a ty idź się wykąp bo śmierdzisz.
- Serio? - spytałam wąchając t-shirt Harry'ego. Co ona gada pachnie ładnie... nim.
Przytaknęła głową. Ni chcąc się sprzeciwiać ruszyłam w kierunku łazienki, by po chwili znaleźć się pod gorącym strumieniem, który pieścił moje ciało. Oparłam czoło o kafelki chcąc zastanowić się nad tym wszystkim co wyprawiam. Bawię się w boga, chcąc zmienić kogoś, kto nie jest w stanie tego zrobić. Jestem królową.. rozkazuję swym poddanym, niczym lalkarz bawiący się swoimi marionetkami. Chowam się pod powłoką nie do przebicia. Chcę posiadać dwie osoby na raz choć wiem, że to nie możliwe. Chcę mieć pod ręką ogień Harry'ego i lód Calum'a. Ich spokój, złość, szczęście, chcę posiadać ich całych i  nie być własnością żadnego z nich. Lecz gdy całuję Harry'ego mój pogląd na tą sprawę się całkowicie zmienia. I gdy teraz jeszcze raz odtwarzam cały dzień w swojej pamięci... cholera... chciałabym być w jego posiadaniu.
Wyszłam spod prysznica i szybko wysuszyłam włosy. Spięłam je w luźnego koka stwierdzając, że zajmę się nimi za chwilę. Weszłam z powrotem do pokoju zauważając leżącą na łóżku pudrową sukienkę w kolorze różowych cukierków.
Nałożyłam ją na siebie dziękując bogu, że nie przytyłam, materiał idealnie opinał moje ciało. Uśmiechnęłam się widząc swoje odbicie w lustrze. Założyłam jeszcze białe szpilki dzięki czemu byłam choć trochę wyższa. Gdy już się na siebie napatrzyłam zdałam sobie sprawę, że mam tylko niecałą godzinę. Ponownie weszłam do łazienki chwytając do ręki lokówkę, którą zaczęłam kręcić włosy tak aby wyglądały jak najbardziej naturalnie. Pomalowałam rzęsy, a usta przejechałam błyszczykiem. Jeśli mu się nie spodoba to trudno... 
Powoli schodziłam po schodach by nie zwrócić na siebie zbytniej uwagi mamy i Holly, które na pewno zaczęły by robić mi zdjęcia albo co gorsze piszczeć tak by zwrócić na siebie uwagę całej dzielnicy.  Narzuciłam na ramiona skórzaną kurtkę, która może nie do końca pasowała do mojej kreacji ale była moim talizmanem. Dzisiaj też miała przynieść mi szczęście.
Gdy stanęłam na ostatnim stopniu usłyszałam dźwięk dzwonka. Szybko wyrwałam do drzwi krzycząc tylko, że wychodzę, po czym otwierając drzwi wpadłam na loczka.
- Wyglądasz...
- Cii dokończymy początkowe komplementy gdy znajdziemy się w bezpiecznej odległości od mojego domu.
- Jak sobie życzysz.
Powiedział po czym chwytając mnie za rękę poprowadził nas w stronę auta, w którym dopiero odetchnęłam z ulgą.

piątek, 6 lutego 2015

Rozdział 5

Obudziłam się wtulona w Harry'ego i powiem szczerze, że gdy śpi jest całkiem przystojny. To zabawne, bo odkąd się tu przeprowadziłam cały czas mam koszmary... a kiedy on położył się obok. Nic. Harry Styles jest powodem moich koszmarów i jedynym lekiem na nie.
- Czuje jak się we mnie wpatrujesz - mruknął lekko się przeciągając.
- Przepraszam - wyszeptałam odsuwając się od niego.
- Ej, ej. Nie mówiłem nic, że masz się odsunąć - zaśmiał się, a jego śmiech był bardziej ochrypły niż zawsze. 
Przyciągnął mnie z powrotem do siebie, a ja zdałam sobie sprawę z tego, że już się go nie boję. Cholera! Nie boję się go...
Położyłam się na nim przyciskając policzek do jego klatki piersiowej. To nawet całkiem przyjemne, włoski na niej łaskotały mnie w twarz, a zapach jego płynu do kąpieli i perfum przyćmiewały mój nienaruszony wcześniej tok myślenia. Sekundy, minuty, godziny mijajcie spokojnie, bo strach odszedł.
- Hope jest już prawie ósma - wymruczał delikatnie się poruszając - Spóźnimy się do szkoły.
- Co?! - zerwałam się z łóżka szybko chwytając za spodnie, które leżały idealnie ułożone w kostkę na krześle.
Chłopak śmiejąc się pod nosem ruszył w moje ślady i podchodząc do szafy obejrzał się w moją stronę puszczając mi oczko. Dlaczego tak się go bałam...
- Chcesz czysty t-shirt?
Spytał nawet nie odwracając się w moją stronę. Mruknęłam na "tak" w odpowiedzi na zadane przez niego pytanie i po chwili dostałam w twarz bluzką z nadrukiem, którą brunet wyrzucił przez ramię.
- Dzięki - warknęłam.
- Zdążysz się wyszykować w dziesięć minut? 
Pokiwałam tylko głowa i trzymając w ręku koszulkę biegiem ruszyłam w stronę łazienki. Uczesałam włosy, umyłam zęby nową szczoteczką, którą znalazłam w szafce, po czym w jednej z szuflad znalazłam stary tusz i jakąś szminkę. Nie chcąc tracić więcej czasu, wymalowałam się znalezionymi rzeczami i jak poparzona pobiegłam do salonu, w którym czekał na mnie brunet i Megs.
- Uroczo dziś wyglądasz Hope. Dobrze spałaś? 
Spojrzałam na chłopaka, który uśmiechał się znacząco przez co moje policzki momentalnie spłonęły żywym ogniem. 
- Tak, dziękuję, ze mogłam tu zostać.
- Ależ drogie dziecko zawsze możesz tu przyjść, jesteś dla mnie jak własna wnuczka.
- Babciu musimy się zbierać - powiedział całując jej policzek - Będę wieczorem albo zostanę u Zayn'a.
- Heri.. nie lubię tego chłopaka, zło prześwituje mu nawet przez oczy.
- Nie jest taki zły, sama się kiedyś przekonasz.
- Jeśli tego dożyję - westchnęła pod nosem machając nam na dowidzenia.
Wsiedliśmy do jego auta, a on od razu skierował się w stronę szkoły. Zjawiliśmy się tam równo z dzwonkiem. Westchnęłam pod nosem czując spojrzenia wszystkich osób, które mało dyskretnie przeszywali mnie wzrokiem. Czy to dlatego, że zjawiłam się tu z Harry'm? A może dlatego, że pomimo mojego sprzeciwu on nadal trzymał mnie za rękę?
- To, że dzisiaj zachowywałem się trochę inaczej wcale nie znaczy, że coś pomiędzy nami się zmieniło. Rozumiesz? - warknął, a krew w moich żyłach znowu zaczęła szybciej wirować.
Nie odezwałam się, zamiast tego wlepiłam wzrok w swoje buty. Stanęliśmy przy klasie czekając na panią Grey. Czułam jego rękę na swoich plecach i wiedziałam, że jeśli tylko próbowała bym ją zrzucić czekało by mnie niebezpieczeństwo.  Hope... po co znowu się łudziłaś, że on jest inny?
Brunet potarł nosem o mój policzek i nim zdałam sobie sprawę co się dzieje on przyparł do mnie ustami. Całował zachłannie ale to nie było to samo co w bibliotece, bo tym razem nie stałam jak posąg. Tak bardzo chciałam go pocałować, tak bardzo chciałam się poczuć jak rano... bez strachu, bez żadnej obawy ale czy przy tym chłopaku to było możliwe? Wątpię, ale jednego się nauczyłam w życiu. Jeśli chcesz komuś dać nauczkę zachowuj się dokładnie jak on. Położyłam rękę na jego karku, delikatnie muskając jego skórę.
Ludzie dookoła wpatrywali się w nas jak byśmy byli niemałym dziełem sztuki ale co mnie to obchodziło? I tak już byłam widowiskiem w szkole.
- Jedźmy stąd - wymamrotał opierając swoje czoło o moje.
Pokiwałam przecząco głową i ostatni raz cmoknęłam go w usta. W tym samym czasie pod klasą zjawiła się nauczycielka i drzwi do pomieszczenia zostały otworzone. Uciekając przed wzrokiem chłopaka skierowałam się do ostatniej ławki ale tym razem moim sąsiadem nie był Styles ale całkiem przystojny brunet, którego uśmiech był na prawdę zaraźliwy.
- Cześć - przywitałam się zerkając na Harry'ego, który usiadł po drugiej stronie sali.
- Witaj piękna - powiedział, a ja się zarumieniłam.
- Jesteś nowy?
- Nie - zaśmiał się - po prostu zrobiłem sobie małą przerwę od szkoły. Niezłe przedstawienie urządziliście razem z Styles'em. To twój chłopak?
- Coś ty - powiedziałam uśmiechając się - chce mu dać nauczkę.. nie lubię gdy ktoś ze mną pogrywa.
- Nareszcie ktoś mu pokaże gdzie jego miejsce, a skoro o nim mowa to za chwile wypali mi w plecach dziurę tym swoim wzrokiem.
- Skąd wiesz... - nie zdążyłam dokończyć.
- Że się na mnie patrzy? No bez przesady, też jestem chłopakiem i gdyby tak piękna dziewczyna przed chwilą mnie całowała, a teraz rozmawiała z innym chłopakiem pewnie zrobił bym to samo - powiedział puszczając mi oczko.
- Nazywam się Hope.
- A ja Calum. Może zjemy razem lunch?
- Z przyjemnością.
Lekcja spłynęła mi szybko, na przerwie nawet sprawnie unikałam Harry'ego, bo gdy ostatni raz go widziałam w klasie kipiał ze  złości. Czas do lanchu mijał szybko, lekcje, przerwy, na których rozmawiałam z Dan lub Calum'em, nawet nie zwracałam uwagi na obecność Styles'a. No może od czasu do czasu zerkałam w jego stronę by upewnić się, że nadal patrzy.

- Więc błagam wytłumacz mi jaka jest różnica pomiędzy spaniem godzinę, a lekcją angielskiego?! - krzyknął, a ja wybuchłam śmiechem - Poważnie, jeśli jeszcze raz ta zła kobieta użyje słowa "interesujące" wyjdę z siebie i sam się uderzę.
Siedzieliśmy sami przy stoliku jednak nie dane nam było spędzenie czasu w tak skromnym towarzystwie. Dosiadł się do nas nie kto inny jak sam Harry Styles, który jakby nigdy nic objął mnie ramieniem i uśmiechnął się głupkowato do Calum'a.
- Widzę Hood, że niczego się nie nauczyłeś od zeszłego razu - syknął - ile razy mam powtarzać, że nie wyciąga się łap, po to co jest moje?
- Ona chyba uważa inaczej. A więc Hope czy pójdziesz ze mną na randkę?
- Ja... - spojrzałam kątem oka na bruneta.
Jego szczęka była wyraźnie zaciśnięta, a na jego czole pojawiła się zmarszczka.
- Jasne - wyszeptałam.
Harry chwycił mnie za rękę i pomimo mojego sprzeciwu odciągnął mnie od stolika, prowadząc w stronę jednej z otwartych klas. W środku nie było nikogo. Zaczęłam się denerwować, jego oczy przybrały kolor ciemnej zieleni, a na twarzy widniał sztuczny uśmiech.
Po raz kolejny tego dnia poczułam jego usta na swoich. Przyparł mnie do ściany trzymając ręce po obu stronach mojej głowy. Ugryzł mnie w wargę przez co moje usta się rozchyliły dając mu lepszy dostęp. Już po chwili nasze języki toczyły walkę, a ja za wszelką cenę chciałam go od siebie oderwać.
Co on sobie wyobraża? Że najpierw może mnie zastraszać, a teraz traktować jak swoją własność?
- Harry... - wymamrotałam przykładając rękę do jego policzka.
Cholera... walcz, a nie poddajesz się jego urokowi. No dobra... całuje tak... tak idealnie. Nie mogę przestać - powtarzałam sobie.
Oparł swoje czoło o moje, a ja łapczywie zaciągnęłam się powietrzem. 
- Nadal masz zamiar iść z pieprzonym Hood'em na tą randkę? - wymamrotał przyciskając swoje usta do mojej szyi.
- Tak - wymamrotałam.
- A gdybyś dostała lepszą propozycję? - szeptał, a jego oddech odbijał się echem od mojej skóry.
- Jaką?
- Pójścia na nią ze mną...

środa, 16 lipca 2014

Rozdział 4

Spokojnym krokiem skierowałam się do szkolnej biblioteki. Polubiłam to miejsce. Nie było tu żadnych ludzi pomijając Panią Adams, która była bibliotekarką, a największym plusem tego miejsca było to, że Styles nigdy tu nie wchodzi. Może książki działają na niego jak czosnek na wampiry. Nie zawracając sobie dłużej głowy tym palantem sięgnęłam, po jedną ze starych książek zatracając się w jej tekście. Nagle usłyszałam jakiś huk. Podniosłam głowę zauważając Harry'ego przy jednej z półek. To chyba jakiś żart ~ pomyślałam starając się nie wyglądać na przestraszoną.
- Witam koleżankę - powiedział siadając obok.
Oddychaj Hope... Pamiętaj o głębokim oddychaniu.
- Czego chcesz? - warknęłam podnosząc na niego wzrok.
Jego zielone tęczówki uważnie skanowały moją twarz, a wargi wygięły się w sztucznym uśmiechu. Wyciągnął dłoń w moim kierunku i potarł nią o mój policzek. Nie pokazuj strachu ~ powtarzałam sobie starając zachować zimną krew. Zerknęłam w kierunku drzwi, a on podążył za mną wzrokiem, po czym się zaśmiał.
- Nawet nie próbuj stąd uciekać skarbie. Teraz będziesz mnie uważnie słuchać, zrozumiałaś? 
Pokiwałam potwierdzająco głową, bo nie byłam w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
- Mam co do ciebie plany. Jesteś dziwna, nawet ładna i najważniejsze nie podobam ci się. To wszystko razem czyni cię najbardziej zachęcającą dziewczyną więc uwierz mi na słowo jeszcze się zakochasz. Ostrzegam cię, nie staraj się mnie unikać, bo może to się dla ciebie źle skończyć - powiedział chwytając za mój podbródek - Jutro przyjadę po ciebie i gdzieś cię zabiorę. Nawet nie myśl o tym żeby wyjść szybciej. Na razie skarbie będę o 8:00. 
Nachylił się w moją stronę całując mnie w usta. Nie ruszyłam się zamiast tego ślepo wpatrywałam się jak wychodzi machając mi na do widzenia. Muszę szybko coś wymyślić. Może będę udawać chorą i zrezygnuję jutro z zajęć w szkole. To nawet nie taki zły pomysł.
A co jeśli on się dowie, że kłamałam? Będę miała jeszcze większe problemy niż teraz. Nie ma to jak znaleźć sobie wroga pierwszego dnia szkoły.
Nie będąc w stanie siedzieć tu dłużej ruszyłam w kierunku swojej szafki, by zabrać z niej rzeczy i móc na reszcie wrócić do domu. 
Udało mi się złapać autobus więc już po jakiś piętnastu minutach stałam przed drzwiami nie mogąc znaleźć kluczy.
- Cholera - mruknęłam do siebie.
Z toby wyjęłam telefon, by zadzwonić do mamy.
H: Gdzie jesteś?
M: Pojechałam z Holly odwiedzić dziadków wrócimy jutro wieczorem.
H: Nie wzięłam kluczy! Gdzie mam niby spać?
M: Idź do pani Meg na pewno zgodzi się byś u niej nocowała.
H: Super - warknęłam rozłączając się.
Wkurzona ruszyłam w stronę domu mojej sąsiadki. Zadzwoniłam dzwonkiem czekając, aż mi otworzy. Drzwi uchyliły się, a przede mną pojawiła się siwowłosa kobieta trzymająca w ręku miskę z popcornem.
- Witaj Hope co cię do mnie sprowadza? - powiedziała wesołym głosem co od razu poprawiło mi humor.
- Mam wyjechała, a ja nie wzięłam kluczy do domu. Mogła bym dzisiaj u pani przenocować?
- Oczywiście! Zapraszam do środka. Poznasz mojego wnuka. To na prawdę bardzo spokojny i przystojny dżentelmen. Na pewno wpadnie ci w oko - powiedziała chichocząc.
Ruszyłam za nią w kierunku salonu gdzie znajdował się chłopak, niestety siedział na kanapie więc widziałam tylko jego głowę na dodatek odwróconą do mnie tyłem.
- Hej - przywitałam się.
Brunet odwrócił się do mnie, a moja szczęka znajdowała się na podłodze. Nie wierze! Pierdolony Harry Styles jest wnukiem Meg. To chyba jakiś kawał. Ktoś mnie filmuje?!
- Co ty tu robisz? - zapytałam nadal mu się przyglądając.
- Mam lepsze pytanie. Co ty tu robisz?
- Już się znacie? - zapytała kobieta siadając na fotelu obok chłopaka - To wspaniale. Na pewno już się polubiliście.
- Taa... - mruknęłam siadając na miejsce obok chłopaka.
Zerknęłam w stronę Harry'ego. Jego szczęka była mocno zaciśnięta. Dlaczego jest zły? Przecież nie chcę tu być tylko nie mam wyboru.

Po opowiedzeniu Meg jak się poznaliśmy i całej historii związanej z wyjazdem mamy zaczęła się prawdziwa wojna związana z miejscem do spania.
- Ale naprawdę mogę spać na kanapie. To żaden problem.
- Nawet o tym nie mów będzie ci wygodniej w normalnym łóżku. Jedno jest wolne w pokoju Heri'ego więc to żaden problem. Lepiej się poznacie i takie tam.
Spojrzałam w stronę chłopaka, a on tylko przewrócił oczami.
- Heri pokaż jej gdzie może spać.
Brunet fuknął wstając z kanapy. Ruszyłam za nim do jego pokoju idę o zakład, że jest tam drut kolczasty i inne niebezpieczne rzeczy. Chłopak otworzył przede mną drzwi, a moim oczom ukazała się niebieska sypialnia z dwoma łóżkami. Na ścianach znajdowała się tapeta przedstawiająca wieżowce. Na jednej ścianie znajdowały się czarno białe fotografie słynnych rock'owych zespołów, a druga była zastawiona pułkami z książkami. On tu mieszka?
- Tak jest twoje łóżko - mruknął podchodząc do szafki.
Wyjął z niej białą bluzkę i czarne spodenki. Rzucił je w moją stronę. Nie wiem jaki cudem udało mi się je złapać.
- Masz. W tym ci będzie wygodniej niż w dżinsach.
- Dzięki - wyszeptałam idąc w stronę łazienki, by móc się odświeżyć.
Kiedy wróciłam do pokoju chłopak leżał na łóżku ubrany tylko w krótkie spodenki. Moje policzki momentalnie spłonęły rumieńcami. Hope ogarnij się ten chłopak cię nienawidzi tak samo jak ty jego.
Nie patrząc dłużej w jego stronę położyłam się na łóżku wyjmując z torby wypożyczoną książkę. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

~~P.O.V. Harry~

Już prawie spałem kiedy obudził mnie krzyk dziewczyny. Szybko zerwałem się z miejsca podchodząc do blondynki.
- Hope obudź się.
Dziewczyna otworzyła szeroko oczy, a łzy sączyły się po jej zaczerwienionych polikach. Chciałem zetrzeć jej łzy ale ona gwałtownie się osunęła prawie spadając z łóżka. Na szczęście udało mi się ją złapać w ostatniej chwili. Wtuliła się we mnie, a ja siedziałem zdziwiony słysząc tylko jej cichy szloch. Jej oddech powoli się unormował więc stwierdziłem, że to dobry moment, by położyć ją z powrotem. Uniosłem ją na rękach i ułożyłem na łóżku. Zamiast odejść przesunąłem ją na bok i położyłem się obok.
- Co ty robisz? - wyszeptała.
- Nie wiem jak ty ale ja mam w planach się wyspać więc może to powstrzyma cię przed kolejnymi wrzaskami.