Ludzie byli tacy jak zawsze. Ciekawi... Widziałam ich twarze, które były jednym wielkim znakiem zapytania, a może to my nim byliśmy.
Przyglądałam się Harry'emu, który uśmiechał się szyderczo do każdego napotkanego chłopaka, który spróbował się na mnie spojrzeć. Cały czas trzymał mnie za rękę i nie wyglądało na to żeby choć w małym stopniu chciał ją puścić. Nie przeszkadzało mi to ale przez cały ten czas miałam wrażenie, że wydarzy się dziś złego i mój zamek z kart runie na ziemię.
Chciałabym żeby ta bańka, którą otaczałam się przez parę dni nie prysła ale to za dużo. Nie mogę prosić o tak wielkie rzeczy. Ten chłopak jest tak bardzo wybuchowy... on jest benzyną, a ja odpaloną zapałką. W końcu będziemy za blisko i wszystko dookoła stanie w płomieniach.
Już nie będzie domku z kart. Nie będzie mojej bańki ani nawet schronu, w którym mogłabym przeczekać niebezpieczny czas. Wszystko przykryje gruz wspomnień i rozpaczy.
Wiem, że tak będzie i ta myśl wcale nie pomaga mi przetrwać.
- Ziemia do Hope - powiedział pstrykając mi palcami przed twarzą - mówię do ciebie już od paru minut.
- Przepraszam, zamyśliłam się.
- Widziałem mała. Na tej lekcji będziesz miała szansę porozmawiać z Hoodem ale już na następnej masz siedzieć obok mnie. Rozumiesz?
- Tak.
- Grzeczna dziewczynka - wyszeptał mi w usta.
Siedziałam już na swoim miejscu cały czas czując na sobie wzrok bruneta, który nie dawał mi szans na zapomnienie o jego obecności w tej klasie. Czekałam na Caluma i miałam szczerą nadzieję, że zrozumie mnie i między nami będzie tak jak wcześniej.
- Witaj piękna - usłyszałam znajomy głos i od razu się uśmiechnęłam.
- Hej..
- To rano to już nie była nauczka dla Styles'a prawda?
Spojrzałam na niego i nie wiem czemu ale na prawdę było mi przykro. Znał odpowiedź i wiem, że to sprawiało mu ból.
Może miał co do mnie większe nadzieje.
Może widział we mnie to co ja w Harrym.
Może chciał to we mnie widzieć.
- Wiem, że dzisiaj mieliśmy iść na randkę ale ja nie mogę... zrozum mnie, on na prawdę nie jest taki zły.
Tym razem to ja chciałam wierzyć w to co mówię. Że Harry nie jest potworem. Że nie ma swojej mrocznej strony, która mnie przeraża. Ale prawda przecież była inna... i dobrze o tym wiedziałam.
- Nie ma sprawy. Tylko obiecaj, że będziesz na niego uważać. Znam go od lat Hope i wiem, że krzywdzi ludzi, z którymi przebywa. Tych którzy w niego wierzą i go kochają.
- Będę ostrożna ale wydaje mi się, że ze mną jest inaczej...
- Na pewno nagadał ci głupot. Nazwał cię piękną i powiedział, że będzie twój jeśli będziesz robiła to co on chce. Hope otwórz oczy, on nie jest dobry.
Trzask! Moja bańka mydlana właśnie pękła i zostawiła po sobie tylko nie miły smak rozczarowania. Otworzyłam szerzej oczy i modliłam się by to nie była prawda. On wcale tego nie powiedział... Ze mną jest inaczej. Ja nie jestem jak reszta dziewczyn. On nie jest obojętny.. nie jeśli chodzi o mnie.
Spojrzałam ponad ramię Caluma i zobaczyłam moją największą nagrodę i karę. Gdy zobaczył, że patrzę na niego uśmiechnął się i puścił mi oczko ale moje rozczarowanie nie ustąpiło. Wzmacniało się z każdą sekundą. Oddychało mi się coraz gorzej aż w końcu odpłynęłam.
~P.O.V. Harry~
Rozmawiali już od paru minut i po minie Hope mogę szczerze powiedzieć, że nie wyglądała na szczęśliwą. W końcu jej twarz przybrała wyraz głębokiego zdziwienia. Spojrzała na mnie, a ja chcąc ją rozluźnić puściłem jej oczko. I wtedy to się stało.
Jej oczy powoli się zamknęły, a ona opadła na podłogę. Krzesło uderzyło o ziemię, a ja byłem w tak wielkim szoku. Nie wiedziałem co mam zrobić. Rzuciłem się do przodu podnosząc ją z podłogi. Hood siedział nie ruszając się. Chyba nie tylko ja byłem w szoku. Otuliłem ją ramionami i zanim nauczycielka zdążyła powiedzieć chociaż jedno zdanie wyszedłem z sali biegnąc do pielęgniarki. Modląc się by była dziś w szkole.
Gdy zobaczyłem jej gabinet odetchnąłem z ulgą drzwi były otwarte, a Hope dalej się nie budziła. Wpadłem do środka prawie przewracając się o własne nogi. Kobieta spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
- Zemdlała - powiedziałem kładąc ją na łóżku, które stało pod ścianą.
- Wyjdź na chwilę.
- Nie - powiedziałem stanowczo - chcę tu byś gdy się obudzi. Ja muszę być obok niej.
- Skoro tak mówisz.
Kobieta przez parę minut kręciła się koło niej, sprawdzała czy oddycha i mówiła do niej tak długo, aż otworzyła oczy. Od razu znalazłem się obok niej i chwyciłem jej rękę przyciskając ją do swoich ust.
- Zabiorę cię do domu. Musisz odpocząć - powiedziałem.
- Pan Styles ma rację. Powinnaś się przespać, wygląda to na zmęczenie albo większy szok. W każdym bądź razie niech ktoś ma na ciebie oko. Czy mam zadzwonić po twoich rodziców?
- Nie - wychrypiała.
- Ja ją zabiorę i zajmę się nią.
- Dobrze, tylko proszę zadbać o to żeby dużo piła. Nie chcemy żeby to zdarzyło się drugi raz.
Już po chwili jechaliśmy autem. Patrzałem na nią co jakiś czas ale ona się nie odzywała. Patrzyła tępo w jedno miejsce i mruczała coś pod nosem. Nie wyglądała najlepiej. Była blada i zachowywała się jakby była w innym świecie. Już parę razy starałem się do niej odezwać ale jako odpowiedź dostawałem tylko ciszę.
Nie wiem dlaczego ale na prawdę się o nią martwiłem. Nie była moja.. Nawet nie wiem czy bym chciał żeby była. Może problem nie polegał na tym czy ona będzie moja czy nie. Raczej na tym, że ja nie chcę być własnością kogokolwiek. Ludzie ranią... zawsze ranili. Ale może ona jest inna.
~P.O.V.Hope~
Leżałam już w swoim pokoju. Na stoliku obok mnie stała szklanka wypełniona wodą, obok niej znajdował się mój telefon i kluczę. Wszystko w moim pokoju było jak zawsze. Poza jedną rzeczą... raczej osobą. Na krześle w koncie stołu siedział brunet i czytał coś na komórce. Uśmiechał się co jakiś czas... coraz bardziej wierzyłam w słowa Caluma. Może nie byłam jedyną dziewczyną z którą się spotykał.
- Harry na prawdę nie musisz tu siedzieć. Czuję się już lepiej.
- Nie obchodzi mnie to. Na prawdę Hope. Zostanę tu tak długo jak będę mógł, wolę nie zostawiać cię samej.
- Dobrze ale będziesz mi musiał odpowiedzieć na parę pytań.
- Pytaj.
- Ilu dziewczyną powiedziałeś, że jeśli ona będzie twoja, ty będziesz jej?
- Hope...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz