piątek, 6 lutego 2015

Rozdział 5

Obudziłam się wtulona w Harry'ego i powiem szczerze, że gdy śpi jest całkiem przystojny. To zabawne, bo odkąd się tu przeprowadziłam cały czas mam koszmary... a kiedy on położył się obok. Nic. Harry Styles jest powodem moich koszmarów i jedynym lekiem na nie.
- Czuje jak się we mnie wpatrujesz - mruknął lekko się przeciągając.
- Przepraszam - wyszeptałam odsuwając się od niego.
- Ej, ej. Nie mówiłem nic, że masz się odsunąć - zaśmiał się, a jego śmiech był bardziej ochrypły niż zawsze. 
Przyciągnął mnie z powrotem do siebie, a ja zdałam sobie sprawę z tego, że już się go nie boję. Cholera! Nie boję się go...
Położyłam się na nim przyciskając policzek do jego klatki piersiowej. To nawet całkiem przyjemne, włoski na niej łaskotały mnie w twarz, a zapach jego płynu do kąpieli i perfum przyćmiewały mój nienaruszony wcześniej tok myślenia. Sekundy, minuty, godziny mijajcie spokojnie, bo strach odszedł.
- Hope jest już prawie ósma - wymruczał delikatnie się poruszając - Spóźnimy się do szkoły.
- Co?! - zerwałam się z łóżka szybko chwytając za spodnie, które leżały idealnie ułożone w kostkę na krześle.
Chłopak śmiejąc się pod nosem ruszył w moje ślady i podchodząc do szafy obejrzał się w moją stronę puszczając mi oczko. Dlaczego tak się go bałam...
- Chcesz czysty t-shirt?
Spytał nawet nie odwracając się w moją stronę. Mruknęłam na "tak" w odpowiedzi na zadane przez niego pytanie i po chwili dostałam w twarz bluzką z nadrukiem, którą brunet wyrzucił przez ramię.
- Dzięki - warknęłam.
- Zdążysz się wyszykować w dziesięć minut? 
Pokiwałam tylko głowa i trzymając w ręku koszulkę biegiem ruszyłam w stronę łazienki. Uczesałam włosy, umyłam zęby nową szczoteczką, którą znalazłam w szafce, po czym w jednej z szuflad znalazłam stary tusz i jakąś szminkę. Nie chcąc tracić więcej czasu, wymalowałam się znalezionymi rzeczami i jak poparzona pobiegłam do salonu, w którym czekał na mnie brunet i Megs.
- Uroczo dziś wyglądasz Hope. Dobrze spałaś? 
Spojrzałam na chłopaka, który uśmiechał się znacząco przez co moje policzki momentalnie spłonęły żywym ogniem. 
- Tak, dziękuję, ze mogłam tu zostać.
- Ależ drogie dziecko zawsze możesz tu przyjść, jesteś dla mnie jak własna wnuczka.
- Babciu musimy się zbierać - powiedział całując jej policzek - Będę wieczorem albo zostanę u Zayn'a.
- Heri.. nie lubię tego chłopaka, zło prześwituje mu nawet przez oczy.
- Nie jest taki zły, sama się kiedyś przekonasz.
- Jeśli tego dożyję - westchnęła pod nosem machając nam na dowidzenia.
Wsiedliśmy do jego auta, a on od razu skierował się w stronę szkoły. Zjawiliśmy się tam równo z dzwonkiem. Westchnęłam pod nosem czując spojrzenia wszystkich osób, które mało dyskretnie przeszywali mnie wzrokiem. Czy to dlatego, że zjawiłam się tu z Harry'm? A może dlatego, że pomimo mojego sprzeciwu on nadal trzymał mnie za rękę?
- To, że dzisiaj zachowywałem się trochę inaczej wcale nie znaczy, że coś pomiędzy nami się zmieniło. Rozumiesz? - warknął, a krew w moich żyłach znowu zaczęła szybciej wirować.
Nie odezwałam się, zamiast tego wlepiłam wzrok w swoje buty. Stanęliśmy przy klasie czekając na panią Grey. Czułam jego rękę na swoich plecach i wiedziałam, że jeśli tylko próbowała bym ją zrzucić czekało by mnie niebezpieczeństwo.  Hope... po co znowu się łudziłaś, że on jest inny?
Brunet potarł nosem o mój policzek i nim zdałam sobie sprawę co się dzieje on przyparł do mnie ustami. Całował zachłannie ale to nie było to samo co w bibliotece, bo tym razem nie stałam jak posąg. Tak bardzo chciałam go pocałować, tak bardzo chciałam się poczuć jak rano... bez strachu, bez żadnej obawy ale czy przy tym chłopaku to było możliwe? Wątpię, ale jednego się nauczyłam w życiu. Jeśli chcesz komuś dać nauczkę zachowuj się dokładnie jak on. Położyłam rękę na jego karku, delikatnie muskając jego skórę.
Ludzie dookoła wpatrywali się w nas jak byśmy byli niemałym dziełem sztuki ale co mnie to obchodziło? I tak już byłam widowiskiem w szkole.
- Jedźmy stąd - wymamrotał opierając swoje czoło o moje.
Pokiwałam przecząco głową i ostatni raz cmoknęłam go w usta. W tym samym czasie pod klasą zjawiła się nauczycielka i drzwi do pomieszczenia zostały otworzone. Uciekając przed wzrokiem chłopaka skierowałam się do ostatniej ławki ale tym razem moim sąsiadem nie był Styles ale całkiem przystojny brunet, którego uśmiech był na prawdę zaraźliwy.
- Cześć - przywitałam się zerkając na Harry'ego, który usiadł po drugiej stronie sali.
- Witaj piękna - powiedział, a ja się zarumieniłam.
- Jesteś nowy?
- Nie - zaśmiał się - po prostu zrobiłem sobie małą przerwę od szkoły. Niezłe przedstawienie urządziliście razem z Styles'em. To twój chłopak?
- Coś ty - powiedziałam uśmiechając się - chce mu dać nauczkę.. nie lubię gdy ktoś ze mną pogrywa.
- Nareszcie ktoś mu pokaże gdzie jego miejsce, a skoro o nim mowa to za chwile wypali mi w plecach dziurę tym swoim wzrokiem.
- Skąd wiesz... - nie zdążyłam dokończyć.
- Że się na mnie patrzy? No bez przesady, też jestem chłopakiem i gdyby tak piękna dziewczyna przed chwilą mnie całowała, a teraz rozmawiała z innym chłopakiem pewnie zrobił bym to samo - powiedział puszczając mi oczko.
- Nazywam się Hope.
- A ja Calum. Może zjemy razem lunch?
- Z przyjemnością.
Lekcja spłynęła mi szybko, na przerwie nawet sprawnie unikałam Harry'ego, bo gdy ostatni raz go widziałam w klasie kipiał ze  złości. Czas do lanchu mijał szybko, lekcje, przerwy, na których rozmawiałam z Dan lub Calum'em, nawet nie zwracałam uwagi na obecność Styles'a. No może od czasu do czasu zerkałam w jego stronę by upewnić się, że nadal patrzy.

- Więc błagam wytłumacz mi jaka jest różnica pomiędzy spaniem godzinę, a lekcją angielskiego?! - krzyknął, a ja wybuchłam śmiechem - Poważnie, jeśli jeszcze raz ta zła kobieta użyje słowa "interesujące" wyjdę z siebie i sam się uderzę.
Siedzieliśmy sami przy stoliku jednak nie dane nam było spędzenie czasu w tak skromnym towarzystwie. Dosiadł się do nas nie kto inny jak sam Harry Styles, który jakby nigdy nic objął mnie ramieniem i uśmiechnął się głupkowato do Calum'a.
- Widzę Hood, że niczego się nie nauczyłeś od zeszłego razu - syknął - ile razy mam powtarzać, że nie wyciąga się łap, po to co jest moje?
- Ona chyba uważa inaczej. A więc Hope czy pójdziesz ze mną na randkę?
- Ja... - spojrzałam kątem oka na bruneta.
Jego szczęka była wyraźnie zaciśnięta, a na jego czole pojawiła się zmarszczka.
- Jasne - wyszeptałam.
Harry chwycił mnie za rękę i pomimo mojego sprzeciwu odciągnął mnie od stolika, prowadząc w stronę jednej z otwartych klas. W środku nie było nikogo. Zaczęłam się denerwować, jego oczy przybrały kolor ciemnej zieleni, a na twarzy widniał sztuczny uśmiech.
Po raz kolejny tego dnia poczułam jego usta na swoich. Przyparł mnie do ściany trzymając ręce po obu stronach mojej głowy. Ugryzł mnie w wargę przez co moje usta się rozchyliły dając mu lepszy dostęp. Już po chwili nasze języki toczyły walkę, a ja za wszelką cenę chciałam go od siebie oderwać.
Co on sobie wyobraża? Że najpierw może mnie zastraszać, a teraz traktować jak swoją własność?
- Harry... - wymamrotałam przykładając rękę do jego policzka.
Cholera... walcz, a nie poddajesz się jego urokowi. No dobra... całuje tak... tak idealnie. Nie mogę przestać - powtarzałam sobie.
Oparł swoje czoło o moje, a ja łapczywie zaciągnęłam się powietrzem. 
- Nadal masz zamiar iść z pieprzonym Hood'em na tą randkę? - wymamrotał przyciskając swoje usta do mojej szyi.
- Tak - wymamrotałam.
- A gdybyś dostała lepszą propozycję? - szeptał, a jego oddech odbijał się echem od mojej skóry.
- Jaką?
- Pójścia na nią ze mną...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz